Wchodzi pan. Rozwiana fryzura, marynarski krok, sześdziesiąt lat, ubranie nowoczesne, młodzieżowe. Myślę sobie, oby więcej takich emerytów. Podchodzi i pyta:
– Czy dostanę te, no, te, Mikrotyki, tego, no, tego, Pablo Pavo?
– Chyba tak, sprawdzę – mówiąc to idę od razu do półki, gdzie powinny leżeć, stać. Pełen obaw jestem, żeby tylko były, bo warto temu panu sprzedać Mikrotyki, warto i już!
Są, wystawione twarzyczkami, tak jak ostatnio ułożyłem, żeby skusić, zachęcić. Sięgam po zapas z tyłu a pan do mnie:
– Kurczę, i będę mieć spod lady! I wiedział pan, gdzie ta książka jest, i że Pablo Pavo to Paweł Sołtys! Wspaniale!
Uśmiecham się, podchodzimy do kasy z książką, dalszy ciąg rozmowy:
– Byłem właśnie w empiku i pytam tak samo, jak pana. Że Mikrotyki, że Pablo Pavo, i wyobrazi sobie pan, że tamta pani spojrzała na mnie takim mętnym wzrokiem i pyta: “Jan Paweł II?”. Oniemiałem i wyszedłem. Nie będę przecież szukać z nią Pablo Pavo na dziale z dewocjonaliami!
– Chyba by go tam nie było. Chociaż może? – odpowiedziałem i przypomniała mi się jedna opowieść:
– A wie pan, z tymi Mikrotykami to same śmieszne historie. Wyczytałem w internetach, że jakiś prawicowy felietonista, recenzent, człowiek obyty podobno, jak dowiedział się, że Mikrotyki są kandydatem do Paszportów Polityki, to życzył wspaniałemu duetowi pisarskiemu, Pwłowi Sołtysowi i Pablo Pavo, sukcesu!
Pan starszy podniósł brwi, zaśmiał się tubalnie i oznajmił:
– Prawicowe rozdwojenie jaźni, hehehe.
I wyszedł marynarskim krokiem, z rozwianą czupryną, emeryt z Mikrotykami w dłoni.